Wielkimi krokami zbliża się kolejne ważne wydarzenie w naszej rodzinie – Anastazja będzie mieć brata, a my wracamy do początków naszej przygody w roli rodziców. Przez te niespełna 2 lata podejmowaliśmy wiele rodzicielskich decyzji, odnajdywaliśmy nasze własne granice i dostosowywaliśmy nasze metody wychowawcze. Wciąż szukamy złotego środka w różnych sytuacjach, ale z wielu naszych rodzicielskich decyzji jesteśmy naprawdę zadowoleni. Zastanawiamy się coraz intensywniej, jakie strategie były dobre, a co warto zmienić w momencie pojawienia się na świecie kolejnego maleństwa.
Metody i decyzje wychowawcze przy których na pewno zostajemy!
Dwujęzyczność
Tu nie mamy żadnych wątpliwości! To była naprawdę dobra decyzja i chcemy tę dwujęzyczność kontynuować u kolejnych dzieci. Szczególnie, że mamy za sobą już „oswajanie” z tym tematem rodziny i samych siebie, w repertuarze wiele angielskich piosenek, mój zasób słów zwiększa się z dnia na dzień, a wierzę, że coraz więcej mówiąca Anastazja, będzie ogromnym wsparciem dla mnie w tej dwujęzyczności.
Podejście inspirowane pedagogiką Montessori
Nie mam wykształcenia w tym zakresie i pewnie nie raz popełniam błędy na tym polu, ale wydaje mi się, że wiele zasad i idei, o których mówiła Maria Montessori jest obecnych w naszym rodzicielstwie. Mam tu przede wszystkim na myśli naukę samodzielności, obserwację zainteresowań dziecka, podążanie za fazami wrażliwymi. Nasz dom nie jest na ten moment wypełniony pomocami Montessori, choć wiele z nich leży w mojej strefie marzeń. Jednak staram się by wszystkie pomoce były estetyczne, przejrzyste i koncentrowały się na trenowaniu u dziecka określonych umiejętności. Nasze mieszkanie też moim zdaniem jest naprawdę dobrze dostosowane do obecności dziecka – na tyle ile pozwala nam ograniczony metraż.
Otaczanie książkami i codzienne czytanie
O potrzebie czytania pisałam i mówiłam już nie raz, na przykład w tym wpisie:
Anastazji czytaliśmy od urodzenia, dostosowując książki do różnych etapów w rozwoju. Starałam się, by to czytanie pojawiało się codziennie i od początku Nastka bardzo lubi tę aktywność – zarówno sama chętnie ogląda książki, jak i słucha, przynosi, prosi o czytanie. Obecnie czytamy coraz dłuższe opowiadania, więc i słownictwo w tych książkach jest bogatsze!
BLW
Z początku byłam bardzo sceptyczna co do tej metody – uwagi na to, że przy BLW dużo jedzenia się marnuje. Część spada na podłogę, wiele dziecko samo przemieli, odrzuci… ciężko nam było to zaakceptować, ale w trakcie przygody z BLW zauważyliśmy, że z tym marnowaniem nie jest tak źle. A i Nastka bardzo ładnie i chętnie jadła, próbowała nowych smaków. Szybko też włączyliśmy do posiłków sztućce – obecnie bardzo ładnie posługuje się widelcem i łyżką, je zupełnie samodzielnie, nie ma najmniejszych problemów z gryzieniem, odgryzaniem… Myślę, że to w dużej mierze zasługa tylko miesięcznej przygody z papkami. Na ten moment widzę prawie same pozytywy tej metody rozszerzania diety, więc idziemy w to dalej!
Decyzje wychowawcze do zmiany bądź przemyślenia
To takie główne „nurty”, które przychodzą mi do głowy. A co w takim razie chcielibyśmy zmieć lub wprowadzić?
Smoczek
Anastazja odrzuciła smoczek około 3 miesiąca, po tym jak zmieniłam go na większy rozmiar – wypluwała, nie chciała, ostatecznie odpuściliśmy. Stosowaliśmy go i tak tylko do zasypiania, czasem do uspokojenia, ale na tamten moment nie wydawał nam się aż tak istotnym elementem. Zresztą obojgu odpowiadała nam opcja wychowywania bez smoczka.
Z perspektywy czasu, stwierdzam, że u o kolejnego malucha o smoczek do drzemki i na noc będziemy jednak walczyć. Dopóki Anastazja z niego korzystała potrafiła sama zasypiać. Potem zaczęły się duże schody – zarówno jeśli chodzi o drzemki, jak i o zasypianie na noc. Sytuacja nie zmieniła się do dziś, co bywa wykańczające, więc chcemy zobaczyć czy smoczek pomoże nam trochę w tym temacie.
Wieczorna rutyna
Ze smoczkiem wiąże się kolejny temat – wieczorna rutyna. U Anastazji nie funkcjonuje ona zbyt dobrze i sztywno. Nie mamy systemu: kąpiel, kolacja, czytanie, witaminki, modlitwa i do spania – nie kąpiemy codziennie, czytamy o różnych porach, z jedzeniem bywa podobnie. Przez długi czas nam to pasowało. Dawało więcej swobody przy planowaniu codzienności, wakacji, wyjść. Ma to jednak skutek taki, że Anastazji określone czynności nie kojarzyły się z nocnym spaniem i często stawała się hiperaktywna właśnie w momencie pójścia spać. Nie działało ani długie wyciszanie, czasem udało się ją wymęczyć, ale suma summarum, najczęściej usypianie trwa u nas półtorej godziny, często mimo widocznego ogromnego zmęczenia. Myślę, że duży wpływ mógł mieć brak owej rutyny.
Śpiew, taniec, muzykowanie oraz sensoryka!
Zależy mi na też na większej ilości śpiewu, tańca i gry na pianinie – codziennie jest u nas chociaż jedna z tych aktywności, ale chciałabym by było ich więcej! Szczególnie, że wszystkie te rzeczy są dla mnie bardzo naturalne – 8 lat spędziłam w szkole muzycznej, a taniec to moja ogromna pasja! Gdzieś jednak w tej codzienności z maluchem, pomiędzy dorywczą pracą, blogiem, a ogarnianiem domu te rzeczy schodziły na dalszy plan. Chcę je znowu częściej zapraszać do naszego domu!
Przy Anastazji otworzyłam się też trochę na doznania sensoryczne, które na początku przychodziły mi z dużą trudnością, dlatego i ten element chciałabym mocniej włączyć do codzienności. Mam wielką frajdę przede wszystkim z tworzenia makiet w magicznej tacy, ale i robienie ścieżki sensorycznej czy piasku księżycowego to dla mnie również ogromna przyjemność!
A Wy jakie zmiany wprowadzaliście wraz z nadejściem nowego członka rodziny, o ile się pojawiały? 🙂